08/05/2018

Od chaosu do porządku – przegląd poradników na temat sprzątania

Marta Lupa
Zapisz się na newsletter i otrzymuj specnewsy

Pod wieloma względami byłam w idealnej sytuacji. Czekała mnie przeprowadzka z większego do mniejszego mieszkania. W dodatku mieszkania usytuowanego na czwartym piętrze kamienicy bez windy. Oczywiście zaczęły się schody…

Chciałam się na czymś oprzeć, mieć jakiś plan w tym chaosie. Sięgnęłam do poradników.

Faktycznie, moja sytuacja okazała się idealna. Autorzy książek o sprzątaniu radzą: wyobraź sobie, że się przeprowadzasz. Druga złota zasada: na spakowanie się masz jeden dzień. Naprawdę się przeprowadzałam a czasu miałam więcej. Postanowiłam więc podejść do zadania metodycznie, stworzyć plan jak z książki. Tylko której? Jednym słowem pozbycie się chaosu z szaf, szafek i półek miało zaowocować pozbyciem się chaosu w głowie.

To miała być terapeutyczna podróż przez życie, prowadząca nawet do poprawienia moich relacji z najbliższymi. Miała mi w tym pomóc Karen Kingstone, autorka dwóch poradników na temat sprzątania, inspirowanych feng shui. Kingstone definiuje chaos jako patogenny bałagan, brud, nadmiar rzeczy oraz magazyn gromadzenia energii poprzednich mieszkańców.

A stąd już prosta droga do blokowania energii, przygnębienia, depresji a nawet zatwardzenia, braku „błysku w oku”, matowej cery i nadwagi, bo graty jak tłuszcz obrastają nasze domy i ciała. Fuj!

Szczególnie zainteresowała mnie ta ostatnia przyczyna blokad energii i złego samopoczucia. Autorka pisze:

„(…), jeśli wprowadzisz się do domu, gdzie przedtem żyło szczęśliwe małżeństwo, najprawdopodobniej ich szczęście przeniesie się na ciebie. Natomiast jeśli ktoś mieszkający przed tobą był nieszczęśliwy, rozwiódł się, chorował, zbankrutował, gwałtownie utył i tak dalej, odpowiednie energie pozostają w budynku i zazwyczaj sprawiają, że historia się powtarza”

I na tym skończyła się moja przygoda z feng shui porządków. Mury mojego przyszłego domu (kamienica jest we Wrocławiu) widziały: wojnę za wojną, kolejne zmiany granic, wygnanie mieszkańców, dzielenie mieszkań na mniejsze… Nie chciałam się wprowadzać do kamienicy z 1901 r. z myślą w głowie, że pisane jest mi nieszczęśliwe życie. Oczywiście według autorki to wszystko mogłam odwrócić przeprowadzając ceremonię oczyszczania przestrzeni… Nie, dziękuję. Może lepiej wrócić na ziemię!

Wtedy przypomniało mi się, że istnieje przecież Perfekcyjna Pani Domu. Tu znów było o pozytywnej energii emanującej z rzeczy, ale w małych ilościach. Dowiedziałam się, że aby czuć radość, moc i wibrującą energię muszę się stosować do zasady „3xP” oraz „6×15”. Rzeczy piękne, pożyteczne i pamiątkowe zostawić, a całą resztę wyrzucić sprzątając 6 razy w tygodniu po 15 minut.

Tak… tylko skąd wiedzieć, któremu przedmiotowi należą się trzy Pe, a któremu nie… Z pomocą przyszła Marie Kondo. Młoda, filigranowa, świetnie ubrana Japonka, która sprzedała 8 milionów książek w 40 krajach. W 2015 r. KonMarie (ksywka) znalazła się na liście „Timesa” jako jedna ze 100 najbardziej wpływowych osób na świecie. Jej metoda jest prosta – zostaw tylko to, co sprawia, że czujesz radość (z anglojęzycznej strony Kondo „items that spark joy”). A jeśli już wyrzucasz, to podziękuj sweterkowi, że otulał cię swoim ciepłem w mroźne dni.

Na stronie internetowej KonMarie możecie sobie kupić kurs sprzątania online. Za darmo są dostępne filmiki na Youtube, dzięki którym nauczycie się składać pionowo rzeczy (zajmują wtedy mniej miejsca i od razu widać, co gdzie jest) oraz nauczycie się, jak rozstrzygać, czy coś zostawić, czy wyrzucić.

Potem trafiłam na książkę „Rzeczozmęczenie. Jak żyć pełniej, posiadając mniej” autorstwa Jamesa Wallmana, angielskiego dziennikarza i futurologa. Tu wreszcie natknęłam się na gry i zabawy. Does it spark joy? – wciąż chodziło mi po głowie… I miałam odpowiedź: Yes! It does!

Wallman proponuje w czasie sprzątania dobrze się bawić i angażować swoich przyjaciół. Pisze o pięciu sposobach pozbywania się rzeczy.

1. Metoda worków i pudeł – spakuj wszystko, co masz. Wyciągaj tylko to, co jest ci potrzebne. To są rzeczy, które mogą zostać. Reszta do wyrzucenia.
2. Gra „Co przegapiłeś?” – Tu potrzebne są co najmniej dwie mieszkające ze sobą osoby. Chowasz jakiś przedmiot. Jeśli druga osoba nie zauważyła, że zniknął, to znaczy, że nie jest jej potrzebny.
3. Metoda odwróconych wieszaków – Ubrania, które nosisz, odwieszaj do szafy na wieszaku odwróconym w przeciwną stronę. Nie muszę chyba dodawać, co masz zrobić z pozostałymi, nieodwróconymi wieszakami…

Fajne, prawda? Już byłam skłonna zagrać w którąś z tych gier, ale… został mi do przeczytania rozdział „Siedem nawyków skutecznego eksperientalisty” i test „Czy masz zadatki na eksperientalistkę?” do zrobienia. Główne hasło eksperientalistycznej rewolucji, które brzmi „mniej gromadzić, więcej doświadczać”, bardzo mi się spodobało.

Aby dowiedzieć się, czy jestem eksperientalistką, musiałam odpowiedzieć na pytania: Czy wolałabyś robić coś innego, niż robisz teraz? Czy myślisz głównie o przeszłości albo przyszłości? Czy to, co robisz, robisz dla przyjemności? Czy robisz to dla siebie czy żeby wywrzeć wrażenie na innych? Czy wykorzystujesz swój czas i energię na to, co ma dla ciebie znaczenie? Wolałabym słuchać koncertu jazzowego niż segregować rzeczy.. Dziękowanie bluzce za wspólne chwile nie jest przyjemne, a głupie… Tak, chcę zaimponować innym. Od tygodnia przecież opowiadam wszystkim, że przygotowuję się do gruntownych porządków i jeszcze o tym artykuł piszę. I może jakieś zdjęcia wrzucę, poukładanych pionowo w gładkie prostokąty skarpetek.

Z testu na eksperientalistkę wyszło mi, że już nią jestem! I to nawet bez sprzątania, wręcz przeciwnie. Zdecydowanie bardziej wolę spotykać się ze znajomymi, podróżować, chodzić na koncerty i do kina. Dowiedziałam się też, że należę do ekskluzywnego grona, według Wallmana, nielicznych szczęśliwych ludzi, „którzy zdają sobie sprawę, że doznania dają nam więcej radości i skuteczniej wzmacniają nasze poczucie tożsamości oraz więź z innymi ludźmi niż przedmioty.”

Porządki rzuciłam w kąt. Byłam zmęczona skupianiem się na rzeczach, ciągłym podejmowaniem decyzji, pytaniem „does it spark joy?”. I, zgodnie z tym, co kryje się za hasłem „eksperientalizm”, poszłam doświadczać, czyli czuć, widzieć, słyszeć, dotykać, wąchać, smakować! Mój nowy wzór na szczęście! Eksperientalistyczna rewolucja w zabałaganionym mieszkaniu!

 

Marta Lupa – nauczycielka i logopedka. Interesuje się storytellingiem, grami planszowymi i nauczaniem języków obcych. Jej poprzednie blogowe wcielenia to świat pracy domowej kobiet (alebalagan.blox.pl) i sceny z życia singielek (singielki.blox.pl).