02/08/2018

Największe ryzyko to nie ryzykować wcale

Anna Młynarczyk
Zapisz się na newsletter i otrzymuj specnewsy

Największe ryzyko to nie ryzykować wcale

Wiele się mówi o strefie komfortu, o przekraczaniu własnych granic, o samorozwoju, coachingu i masie innych rzeczy, które mają sprawić, że odniesiesz spektakularny sukces w życiu osobistym i/lub zawodowym. Tyle, że istnieje diametralna różnica pomiędzy wiedzą teoretyczną, a praktyczną, pomiędzy tym, że wiesz, że zmiana jest Ci potrzebna a tym, że realnie i czynnie zmieniasz coś w swoim życiu.

Pewnie domyślasz się, że jeśli włożysz żabę do wrzątku, wyskoczy…

Ale czy wiesz, że jeśli włożysz ją do zimnej wody i będziesz powoli podgrzewać, żaba wcale nie wyskoczy i w końcu się ugotuje? Z ludźmi jest podobnie – przez lata tkwią w czymś, co na różne sposoby im szkodzi. Czasem jest to po prostu rozleniwienie i brak motywacji do np. podnoszenia kwalifikacji zawodowych czy zmiany pracodawcy. Ale czasem jest dużo gorzej… czasem Twoim garnkiem z wodą jest toksyczny związek, partner, którego jedynymi argumentami są argumenty siłowe, może rodzice, którzy nie są w stanie odciąć pępowiny i pozwolić Ci żyć swoim życiem… Dam sobie rękę uciąć, że każda z Was choć raz siedziała w takim garnku, wiele pewnie nadal w nim siedzi… I ja siedziałam w takim garnku.

Nie będę się zagłębiać w szczegóły, jeśli chcesz, chętnie opowiem Ci o nich przy kawie. Wiedz jednak, że przeszłam daleką i bardzo wyboistą drogę, by znaleźć się tu, gdzie teraz jestem. Jednym z moich ulubionych helvetiką pisanych internetowych mądrości jest: „Success is like pregnancy. Everybody congratulates you but nobody knows how many times you got fucked to achieve it.” Samo sedno. Bywały momenty, że nie miałam za co kupić pieluch swojemu dziecku. Bywało, że żyłam z zasiłku. Zdarzyło mi się też kilka bardziej spektakularnych zwrotów w życiu, jak rozwód czy porzucenie z dnia na dzień całkiem dobrej pracy, bez komfortu posiadania kolejnej tylko dlatego, że miałam dość typowych, absolutnie zgodnych ze stereotypami warunków pracy w sektorze państwowym.

Swoją karierę zawodową rozpoczęłam od zrobienia tego, czego ode mnie oczekiwano. Zostałam kiepsko opłacanym pracownikiem tzw. budżetówki. Praca tam nauczyła mnie bardzo ważnej rzeczy – nic tak nie męczy, jak bezczynność i nic tak nie niszczy, jak bierność.

To był początek zmian.

Porzuciwszy ciepły etat w placówce państwowej zajęłam się najpierw PR’em, a później wdrożeniami zintegrowanych systemów zarządzania, by w końcu stworzyć swoją firmę. Przeszłam też drogę certyfikacji w Google, nauczyłam się tworzyć strony internetowe, poznałam podstawy programowania i SEO, teraz pracuję nad MBA i szlifuję francuski. I nigdy bym tego wszystkiego nie osiągnęła, gdybym nie ryzykowała, gdybym nie stawiała sobie pytań „co by było, gdyby…”, gdybym nie miała odwagi rzucić się parę razy na głęboką wodę, gdybym nigdy uczciwie nie przyznała sama przed sobą, że nie pasuje mi marazm, że stabilna acz nierozwijająca praca od 8 do 16 nie daje mi satysfakcji, że chcę czegoś więcej niż ciepłe kapcie i telewizor.

Piękno i szczęście zaczynają się wtedy, kiedy postanawiasz być sobą i żyć tak, jak chcesz. Kiedy przestajesz usiłować sprostać cudzym oczekiwaniom, a zaczynasz być dla siebie najważniejszą osobą na świecie. Przychodzi dzień, że budzisz się z myślą „Co ja tu w ogóle robię?! Przecież nie tego chcę, nie tak miało być!” Oglądałaś „American Beauty”? Jeśli nie, zrób to dziś.

Parafrazując jedną z wielkich, ale i bardzo tragicznych kobiet – Marylin Monroe – strach jest głupi, ale jeszcze głupsze są wyrzuty sumienia. Największym ryzykiem, jakie możesz podjąć w swoim życiu, jest nigdy nie zaryzykować, nigdy nie odważyć się spróbować zmienić cokolwiek. Wiesz, co jest gorsze o porażki? Niepodejmowanie prób.

Portugalczycy mawiają, że spokojne morze nie wydało jeszcze żadnego dobrego żeglarza.

Nie spodziewaj się, że kiedy rozpoczniesz proces zmian, będzie łatwo. Nie oczekuj, że będzie przyjemnie i że efekty błyskawicznie się pojawią, a Ty szybką zaczniesz cieszyć się błogą radością. Nie. Przygotuj się, że będzie Ci ciężko. Będzie bolało. Zdarzy Ci się wiele chwil zwątpienia. Nie raz będziesz płakać w poduszkę. Nie raz pomyślisz sobie, że lepiej było tego wszystkiego nie zaczynać, bo nie było w końcu aż tak źle… I wtedy właśnie się nie zatrzymuj.

Truizmem będzie powiedzieć, że każda z nas jest inna, każda ma inną drogę do pokonania, inne okoliczności swojej podróży, inne ograniczenia, inne talenty, itd. Ale jeśli miałabym dać Tobie jakąś radę, wskazówkę, to powiedziałabym Ci – otaczaj się silnymi osobami, słuchaj, co mówią, obserwuj ich codzienność, bo to właśnie jest źródłem, z którego możesz zaczerpnąć najwięcej. Sukces bowiem to nie jednorazowe wystrzelenie tony fajerwerków. Sukces to milion małych kroczków, z których każdy pojedynczy niewiele znaczy, ale razem potrafią udeptać ścieżkę na najwyższą górę.

A gdybyś Ty miała podjąć ryzyko? Na którą górę się wspinasz?

—-

Anna Młynarczyk – z wykształcenia psycholog-seksuolog, obecnie współwłaścicielka ESNC Sp. z o.o., tworzącego dedykowane systemy wspierające zarządzanie, jak justERP, justCRM czy system do zarządzania projektami rekrutacyjnymi justHUNT. Odpowiada za rozwój spółki oraz jej produktów, jak również całokształt działań PR/marketingowych. Certyfikowana przez Google specjalistka Google Analytics i Google AdWords. Obecnie w trakcie certyfikacji MBA. Uparcie twierdzi, że z każdej trumny da się zrobić łódkę… w ostateczności katamaran.
Prywatnie szczęśliwa żona i matka, uzależniona od kawy i kulinarnych podróży Anthony’ego Bourdain’a. Pasjonatka kultury antycznej.
http://www.esnc.pl/