03/27/2017

Moja historia odchudzania z FitMIND

Małgorzata Jajko
Zapisz się na newsletter i otrzymuj specnewsy

Jestem jedną z tych kobiet, które permanentnie odchudzały się przez większość swojego życia. Już jako nastolatka, kiedy zaczęłam się zaokrąglać tu i ówdzie, uważałam że jestem za gruba. Dzisiaj patrząc wstecz wiem, że problem był, ale tylko w mojej głowie.

Moja historia odchudzania może brzmieć dla Was znajomo. Próbowałam chyba wszystkich diet świata. Z moim słomianym zapałem często przechodziłam wprost z jednej na drugą, praktycznie żadnej nie kończąc. Pomiędzy nimi bywały oczywiście takie momenty, kiedy miałam dosyć i jadłam bez żadnych ograniczeń wszystko co „zakazane”, wywołując następnie ogromne wyrzuty sumienia i wpadając w błędne koło, które zapewne zna większość z Was.

Profesjonalna dieta i kompulsywne objadanie się

Jesienią ponad dwa lata temu trafiłam do profesjonalnej dietetyczki, która cieszyła się wspaniałą opinią w naszej okolicy. Była to moja pierwsza, niesamodzielna, „prawdziwa” dieta. Moja motywacja była na najwyższym poziomie, byłam gotowa do wszelkich poświęceń i pewna, że tym razem to już na pewno wygram raz na zawsze z dodatkowymi kilogramami. I chociaż jadłospis, który otrzymałam od owej dietetyczki był bardzo ubogi, a ilość dziennego jedzenia okrutnie mała (ok. 1000-1200 kcal) wierzyłam, że dam radę!

Początkowo nawet nieźle sobie radziłam, myślałam że już na zawsze uda mi się utrzymać taki rygor, a spadające kilogramy zachęcały do dalszej restrykcji. Po około dwóch miesiącach byłam już tak osłabiona, zarówno fizycznie (czasami nie miałam siły nawet na spacer), jak i psychicznie, że zaczęłam popadać w paranoję. Całymi dniami myślałam tylko i wyłącznie o jedzeniu, marzyłam o tym co będę gotować i jeść kiedy skończę dietę, jedzenie przejęło całkowitą kontrolę nade mną.

Wytrzymałam na tej diecie trzy miesiące. Owszem schudłam dziesięć kg, ale i przede wszystkim straciłam zupełnie kontrolę nad własnym umysłem, nad swoim życiem. Już po niecałych dwóch miesiącach waga powróciła z nawiązką – słynny efekt jojo, a ja przez kolejnych osiem miesięcy zmagałam się z koszmarem, który mam nadzieję zna jak najmniej z Was, a którym jest zaburzenie odżywiania – kompulsywne obżeranie.

FitMIND i zmiana podejścia do samej siebie

Między innymi dzięki filozofii FitMIND wygrałam walkę z zaburzeniami odżywiania. Odzyskałam kontrolę nad swoim umysłem i zrozumiałam, że żadna dieta nie jest w stanie pomóc w odchudzaniu, bo proces ten nie jest związany tylko i wyłącznie z jedzeniem, a dodatkowe kilogramy to wynik wielu rozmaitych czynników.

Nie mogę powiedzieć, że jak tylko przeczytałam książkę „FitMIND Schudnij bez diet” wszystko od razu się ułożyło, bo wielkie rzeczy w życiu nigdy nie są proste, ale niewątpliwie od tego się zaczęło to co dobre. W pewnym momencie Klaudia Pingot zadała mi pytanie: „Kiedy to wszystko miało początek, od kiedy patrząc w lustro nienawidzisz siebie?”. Pierwszy raz w życiu się nad tym zastanowiłam, a dzięki temu odkryłam przyczynę swoich problemów z wagą. Źródłem tym było wydarzenie z okresu dojrzewania, głupia uwaga ze strony wujka, którą jako dziecko źle rozumiałam i pielęgnowałam w sobie przez te wszystkie lata. I chociaż dzisiaj jako dorosła osoba wiem, że to nie miało sensu, jako dziecko po prostu w to uwierzyłam i na tym zbudowałam swoje przekonania. Konsekwencją tego był brak samoakceptacji i zaniżone poczucie własnej wartości.

Jak to mówią – najpierw znajdź przyczynę, a dopiero później zajmuj się skutkiem. Również w moim przypadku był to kluczowy moment na drodze wiecznego odchudzania. Zrozumiałam, że pierwszą lekcją, którą muszę odrobić jest lekcja miłości do samej siebie, że nienawidząc własnego ciała nigdy nie uzyskam pozytywnych efektów i że zawsze będę walczyła sama ze sobą. Na temat tego jak nauczyłam się akceptować siebie taką jaka jestem pisałam już artykuł, więc te z Was, które nie miały okazji zapraszam do przeczytania:

Pokochaj siebie w 7. krokach! Czyli o tym, jak zaakceptować siebie.

 

Później było już zacznie łatwiej, bo kiedy szanujesz samą siebie to naturalnym jest, że zaczynasz dbać o swoje ciało, o to czym je karmisz, o jego aktywność i odpoczynek. Ale nie jest to już nieprzyjemną walką, tylko spokojną pracą, powtarzaną każdego dnia.

Zarówno książka jak i kurs „FitMIND”, w którym brałam udział, oferują mnóstwo narzędzi, dzięki którym odchudzanie staje się naturalnym procesem, bez konieczności stosowania diety, bez liczenia kalorii, bez wyrzeczeń na zawsze i bez niekończących się treningów. Nauczyłam się trików, które umożliwiają jedzenie „zakazanych” rzeczy z przyjemnością i bez obaw, że znowu przytyję. A to że „zakazany owoc” najbardziej nas kusi, nauczyło mnie, że nie ma produktów „zakazanych” i dzięki temu potrafię zjeść niekoniecznie zdrowe rzeczy z prawdziwą przyjemnością i przede wszystkim w racjonalnej ilości.

Polubiłam aktywność fizyczną i wiem co należy robić, by uzyskać maksymalne efekty przy minimalnym nakładzie. Nade wszystko zrozumiałam, że jestem wartościowa bez względu na to, ile wskazuje moja waga i że życie nie kończy się na odchudzaniu, a dzięki zmianie przekonań i nawyków nie muszę się odchudzać aby utrzymać figurę i mogę funkcjonować bez wiecznego analizowania: co zrobić aby schudnąć?

Ile schudłam?

Wiele z Was zastanawia się pewnie ile w takim razie udało mi się schudnąć i jak długo utrzymuję aktualną wagę (sama kiedyś zadałabym takie pytania). Otóż muszę Was troszkę rozczarować – nigdy nie miałam jako takiej nadwagi. Owszem, czasami było 3-5 kg za dużo albo z powodu braku aktywności fizycznej moje ciało było trochę „za miękkie”, ale nie napiszę o spektakularnych efektach typu: straciłam 20 kg! Przede wszystkim zrozumiałam właśnie, że nie jestem gruba. A dzięki lepszemu odżywianiu i aktywności fizycznej moje ciało stało się zdrowsze i sprawniejsze.
Wyleczyłam się z wszelkich zaburzeń odżywiania i czerpię ogromną przyjemność z jedzenia zarówno zdrowej sałatki jak i nieprzyzwoitej porcji lodów.

Dzięki temu, że jedzenie przestało być moim problemem, zeszło na dalszy plan, a ja zajęłam się realizowaniem swojego potencjału. Czerpię z życia garściami i jestem szczęśliwa jak nigdy dotąd. Przestałam porównywać swoje ciało z kimkolwiek (a już na pewno z idealnymi ciałami kreowanymi w mediach), bo znam swoją wartość i kocham siebie.

Część z Was zapewne wie, że aktualnie jestem na początku ósmego miesiąca ciąży. I chociaż przez całe życie moją największą obawą było to, że w tym okresie przytyję 30 kg (jak zdarzało się moim niektórym koleżankom), to na dzień dzisiejszy nie przekroczyłam jeszcze nawet dziesięciu.
I uważam, że główną tego zasługą jest właśnie życie wg filozofii FitMIND, w zgodzie z własną naturą, słuchając potrzeb swojego organizmu i dbając o siebie z miłością. Mam nadzieję, że moja historia odchudzania z FitMIND będzie dla Was motywacją do walki o siebie oraz inspiracją do podzielenia się swoją opowieścią 🙂

FitMind schudnij bez diet