Przyznaj. Robisz coś cały rok, albo pół życia i przychodzi moment, gdy pojawia się myśl „ale po co?” Myślisz o swojej pracy, małżeństwie, edukacji, biznesie? Nieważne.
Myśl „ale po co?” jest jak szpieg z krainy deszczowców – groteskowa, ale jednak upierdliwa i przerażająca. Kroczy za Tobą jak cień. Karramba!
Zasada jest prosta.
Chcesz tego, czego nigdy nie miałaś, zrób to, czego nigdy nie robiłaś.
Nie chcesz tego, co masz, przestań robić to, co robisz.
Tu pojawia się kilka problemów:
Problem nr 1 – Ale czego ja tak naprawdę chcę?
Problem nr 2 – Może samo się zrobi?
Problem nr 3 – Jak to zrobić?
Problem nr 4 – Ale ja się boję.
Problem nr 5 – Tak naprawdę może wcale nie chcę tego, czego chcę?
Zauważ, że podświadomie, najbardziej na świecie chcesz poczucia bezpieczeństwa. To tkwi głęboko w Tobie, od narodzin. Ta, która pragnie bezpieczeństwa jest częścią Ciebie.
Nazwijmy ją „ wewnętrznym dzieckiem”. Jak każdy dzieciak boi się, gdy dzieje się coś nieprzewidywalnego, gdy ktoś krzyczy, ocenia, krytykuje.
Masz jednak także inne oblicze – to, które chce zdobywać, doświadczać, rozwijać się.
To Twoja wewnętrzna odważna eksploratorka, albo wojowniczka.
Lubisz ją, cenisz, chcesz nią być na full etat, ale to nie takie proste.
Tak na marginesie
Jeśli doceniasz moje umiejętności wróżbiarskie i jesteś pod ich wrażeniem, możesz zrobić przelew, albo przynajmniej zostawić lajka. Jakby co, wolę kasę. 😉
Myślisz, że jakaś część Ciebie jest gorsza, a jakaś lepsza. Nie daj się zrobić w bambuko. Nie ma „lepszej” i „gorszej” części/wersji/modelu/mutacji Ciebie.
Twoje oblicza mają dobre intencje i swoje potrzeby. Prezentują ważne dla Ciebie wartości. To, że twój wewnętrzny „Dzieciak” się boi, to norma.
„Dzieciak” chce bezpieczeństwa, lubi być przytulany, ululany, pogłaskany. Zaakceptuj siebie. Zaakceptuj to, że się czasem boisz. A potem pomyśl o tym, ile rzeczy jeszcze możesz zrobić w swoim życiu.
Na marginesie.
Mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi z „wewnętrznym dzieckiem”. Weź to intuicyjnie, nie logicznie.
Wróćmy do podstawowego pytania. Co chcesz mieć?
Nie mów tylko, że przychód pasywny albo wygraną w lotto. Nic nie mam przeciwko pieniądzom, wręcz przeciwnie, bardzo je lubię i szanuję, ale w życiu ważniejsze jest to, co robimy i co czujemy niż to, co mamy. Zapisz sobie.
Nie mów też, że chcesz, aby ktoś zaczął myśleć inaczej i zachowywać się inaczej. Nie wynaleziono jeszcze sposobu na przejmowania kontroli nad cudzym mózgiem. Poza Hannibalem, który je zjadał, ale zakładam, że masz inne preferencje dietetyczne.
Super. Od teraz trzymam za Ciebie kciuki. Możesz namówić też całą rodzinę i znajomych na facebooku, alby użyli swoich kciuków na poczet Twojego szczęścia.
Czas, abyś poznała prawdę. Święty Mikołaj nie istnieje, telewizja kłamie i mleko się samo nie rozlewa.
W języku polskim mamy nawyk mówienia, że coś się samo zrobiło.
Szklanka się zbiła.
Pociąg się spóźnił.
Miłość się skończyła.
Miłość się nie kończy. Przestajesz kochać i tyle. To proces, wybór, brak działania w kierunku miłości, albo działanie sabotujące miłość.
Chcesz miłości? Nie czekaj. Widziałaś kiedyś miłość, która przyszła sama, zapukała do Twoich drzwi i oznajmiła:
Hej, jestem miłość, zamówiłaś mnie.
To, czego najbardziej na świecie chcesz, tego nie sprzedają na allegro. Wpisz sobie w allegro „miłość”. Wiesz, co dostaniesz?
Złote serce, krzyżyk – cena 399 zł.
Chcesz taniej?
Szyfrowa kłódka miłości – 20,99 zł.
Chcesz bardziej romantycznie?
Michał Bajor – 33,99 zł (nowa płyta rzecz jasna, nie człowiek).
Nie myślimy w kategoriach „chcę się wyróżniać”, raczej boimy się wyróżniać, bo z mlekiem matki wyssaliśmy przekonanie, że to złe.
Nie myślimy o tym, że ktoś odniósł sukces, bo zasłużył na to, tylko, że mu „się udało”.
Paradoksalnie, myślimy nawet, że lepiej być dobrym niż bogatym. Tak jakby jedno było przeciwieństwem drugiego.
Wierzymy, że jak się jest dobrym, to samo przyjdzie to, co dobre.
Zupełnie jak dziecięcy żart z piaskownicy.
“- Co jesz? – Mięsko. – Skąd masz? – Samo przypełzło”.
Nam nie przypełznie. Chyba że faktycznie jadasz dżdżownice.
Szanuj tę drugą osobę. Dawaj i bierz. Rozmawiaj. Oczekuj. Uprawiaj seks. Organizuj wspólne gotowanie. Mów o swoich potrzebach.
Zrób rozpoznanie. Pojedź tam, pomieszkaj chwilę, doświadcz tego świata. Zarób, zaoszczędź, weź kredyt i kup, albo wynajmij. Znajdź kogoś, kto już to zrobił. Zapytaj, jak to zrobił. Spytaj siebie trzykrotnie – czy naprawdę tego chcę? Co mi to da? Czego jeszcze nie zrobiłam, aby to mieć? Może się okazać, że tylko o tym marzysz, a tak prawdę nic w tym kierunku nie zrobiłaś. Może ostatecznie wystarczy Ci altanka na Mazurach?
Ile więcej? Zacznij się bardziej cenić. Zmień pracę, poproś o podwyżkę. Otwórz biznes, zmień strategię, pozyskaj klientów, podnieś cenę.
I tak ze wszystkim.
Rób.
Rób inaczej, rób więcej, nie rób tego, co się nie sprawdza, rób kreatywnie, ale uważaj – nie jesteś robotem, nie możesz robić bez końca. Życie, człowiek, świat podlegają mechanizmowi cykliczności. Dzień – noc, przypływy – odpływy, praca – odpoczynek.
W tej filozofii nie chodzi o zaharowanie się na śmierć, tylko o robienie tego, co działa i nie robienie tego, co nie działa. Przede wszystkim chodzi jednak o eksplorowanie, testowanie, próbowanie tego, czego jeszcze nigdy się nie próbowało.
I to nie jest łatwe. Ba, jest cholernie trudne. Ale co z tego? Zapewniam Cię, to i tak nic w porównaniu z tkwieniem całe życie w strachu i żalu do siebie, że nie dałaś sobie szansy.
Część Ciebie, ten wewnętrzny „Dzieciak”, o którym była mowa, boi się. To jasne. Ale żadne dziecko nigdy nie zrezygnuje z nauki chodzenia, mimo, że ledwo stoi i żadne nie przestanie biegać, mimo zdartych kolan.
Nie daj się zamknąć w żadnych ramach. W końcu kawał życia jeszcze przed Tobą.
Powodzenia!
Klaudia