– Stoisz w pokoju a na stole leży pistolet. Oprócz ciebie, w pokoju znajduje się tylko Twój konkurent. Może przetrwać tylko jedno z Was. Sięgasz po broń? Zanim odpowiemy sobie na to pytanie, przytoczę inną historię. „New-England Courant” – jedna z pierwszych amerykańskich gazet, końcem XVII w. drukowała felietony kulturalne autorki o nazwisku Silence Dogood. Z czasem felietony cieszyły się tak dużą popularnością, że miały niebagatelny wpływ na funkcjonowanie lokalnej, bostońskiej społeczności. Zgubny dla gazety stał się dzień, gdy Silence Dogood przestała pisać. Nikt nie znał osobiście autorki tekstów, nadsyłała je od pierwszego dnia anonimowo. Właściciel „New-England Courant” James Franklin postanowił napisać ogłoszenie, które brzmiało tak:
„Jeżeli ktokolwiek podzieli się prawdziwymi informacjami
o pani Silence Dogood, żywej lub martwej, żonatej lub w stanie
panieńskim, w mieście lub na wsi, ze skutkiem takim, że
będzie się można z nią rozmówić (jeśli żyje), może liczyć za
swój trud na stosowną rekompensatę.”
Jakież było zdziwienie Jamesa, gdy dowiedział się, że pod pseudonimem pani Silence Dogood, pisze jego rodzony, młodszy brat – Franklin, któremu kilka lat wcześniej James odmówił publikacji jego tekstów. Powód? Był za młody. James nie wierzył. że teksty Franklina mogą się komuś spodobać. Podobno starszy brat nieraz bił małego Franklina, aż ten w wieku 17 lat uciekł do Filadelfii. Zanim Benjamin Franklin został uznany za jednego z ojców założycieli Stanów Zjednoczonych, zapracował na miano genialnego wynalazcy i płodnego autora wybitnych teksów. Najważniejsze, co chciałabym przekazać poprzez przytoczenie tej historii, to pewna nauka dla nas wszystkich. A w zasadzie 5 lekcji:
Czy zatem sięgasz po broń, stojąc twarzą w twarz ze swoim konkurentem, gdy przetrwać może tylko jedno z Was?
Czy Ty realizujesz swoje marzenia, czy raczej je zawieszasz w szafie, jak spodnie, które kupiłaś z nadzieją, że schudniesz, a one tak sobie tam wiszą kolejne 2, 5, 10 lat? Przytoczyłam dialog z filmu „JOY”, który opowiadającym prawdziwą historię Joy Mangano. Samotna matka z żyłką wynalazcy, która z trudem wiąże koniec z końcem. Na głowie ma rozpadający się dom, kredyt hipoteczny, dwójkę dzieci, byłego męża, zależną od niej matkę, a jednak konsekwentnie, z trudem i wieloma potknięciami realizuje swój plan wprowadzenia na rynek samowyciskającego się mopa. Obejrzyjcie. Nie będę zdradzać zakończenia.
Na pocieszenie napiszę jednak, że i tak się opłaca. Opłaca się wejść w ten świat. Pod jednym warunkiem. Jakim? Dziś rano z Anią Szczypczyńską (Panna Anna biega) spędziłyśmy godzinę, rozmawiając przez telefon. Wspieramy się nawzajem, a trzeba przyznać, że Panna Anna ma ogromne doświadczenia w spełnianiu swoich marzeń, blogowaniu, budowaniu fantastycznej społeczności. Szczerze jej tego gratuluję. Pytam: – Ania, jak sądzisz, czemu kobiety tak często odpuszczają, nie podążają za tym, czego chcą, potrzebują, o czym marzą? – Myślę, że brakuje nam odwagi. To jest to, czego mnie brakowało na początku, ale był taki moment, gdy pracowałam na etacie, kiedy zadałam sobie pytanie: „Czy to jest to, co chcę robić w życiu? Tak na sto procent? Gdy odpowiedź brzmi „nie”, trzeba iść dalej. Panna Anna twierdzi, że dużo dają bliscy i towarzystwo, jakim się otaczasz. Zgadzam się z tym w pełni. Ludzie są tak hamulcem Twojej motywacji, jak i jej silnikiem. – Na początku część moich znajomych mówiła „nie rób tego”, a część „realizuj swoje marzenia”. Ja wiedziałam, że nie chcę pozostawać w takim miejscu, w którym tkwili ci, którzy mnie hamowali, więc przestałam ich słuchać – kontynuuje Panna Anna. Poza odwagą brakuje nam wyobraźni i determinacji. Boimy się coś poświęcić, a tymczasem poświęcenie jest konieczne, aby w przyszłości zyskać to, na czym naprawdę nam zależy. Słucham Ani i sobie myślę, że trzeba na jej historię przeznaczyć cały osobny artykuł, umawiamy się na dłuższą rozmowę kolejnym razem. Gdybym miała na szybko spisać kilka kolejnych lekcji od Panny Anny, napisałabym:
W pewnym momencie w filmie „Joy”, były mąż głównej bohaterki, widząc, jak trudno jej realizować swoje plany, pyta ją: – Może zawieś swoje marzenia na trochę? – Ładnie to ująłeś – odpowiada Joy i robi swoje. Swoje pierwsze pieniądze zarobiłam w wieku 16 lat. Jako hostessa prezentowałam chłonność podpasek always, wylewając na nie niebieski płyn. Było to 20 lat temu. Czy było warto? Tak, już wtedy wiedziałam, że zawsze sobie dam radę i nawet, gdy czasem jest mi bardzo trudno, nie mam wątpliwości, że to ja jestem siłą sprawczą w swoim życiu.
Od tamtego czasu, nieustannie myślę, dlaczego tak jest. Dlaczego według statystyk, Polki to najbardziej przedsiębiorcze kobiety w całej Europie, a jednocześnie według moich obserwacji wcale nie zarabiają na swoich biznesach. Spisałam kilka przyczyn. Mam nadzieję, że weźmiesz dla siebie kilka ważnych lekcji.
Ostatnio spędziłam kilka dni w Zieleńcu na nartach. Myślę, że jest to jeden z ciekawszych i bardziej nowoczesnych ośrodków narciarskich w Polsce. Kupujesz jeden karnet i masz wstęp na kilkanaście wyciągów. Sekretem sukcesu Zieleńca jest to, że właściciele wyciągów zaczęli ze sobą współpracować. Mimo, że nie każdy do każdego żywi sympatię, podobno nierzadko się kłócą ze sobą, potrafią dogadywać się biznesowo. Chcesz budować biznes, naucz się współpracy. Czasem na facebooku SpecBabki spotykamy się z takimi prośbami: „Jeśli mówicie, że wspieracie kobiety, udostępnijcie moje wydarzenie”. To nie jest współpraca. Współpraca polega na partnerstwie i dawaniu też czegoś od siebie.
W swoich głowach mamy przekonanie, że aby na coś zapracować, potrzeba lat poświęcenia i ciężkiej pracy. Owszem, trzeba poświęcenia, trzeba zaangażowania, ale ważniejsze jest myślenie lateralne, kreatywność i wychodzenie poza schematy. Dziś mamy do czynienia także z tak zwanym przeskakiwaniem między drabinami. To oznacza, że jeśli osiągnęłaś coś w jednej dziedzinie, łatwiej będzie Ci szybko wspiąć się na szczyt w innej dziedzinie. Myślę, że osobiście jestem dobrym przykładem przeskakiwania między drabinami. Na karierę w Policji i zostanie podinspektorem poświęciłam 15 lat, ale na obecną karierę i rozwinięcie biznesu poświęciłam już tylko 3 lata. Z pewnością, w kolejnych artykułach napiszę więcej o wykorzystywaniu dźwigni i podam kilka przykładów.
Wiem, nie raz słyszałaś, że co nie zabije, to cię wzmocni i że każda porażka przybliża Cię do sukcesu. W 2008 r. naukowcy z Harvardu przyjrzeli się danym historycznym dotyczącym ludzi, którzy w latach 1975 – 2008 zakładali firmy w Stanach Zjednoczonych. Okazuje się, że nie ma istotnej różnicy statystycznej między przedsiębiorcą, który już poniósł porażkę w biznesie, a takim, który nie ma żadnego doświadczenia. Za to szansa na sukces tych, którzy już odnieśli jakiś sukces jest 50% wyższa. Badania też dowodzą, że więcej uczymy się, obserwując cudze porażki i błędy. Rada: obserwuj porażki innych, lekcje bież dla siebie.
Trochę o tym zjawisku pisałam w poprzednim artykule. Wspominała też o nim Panna Anna w dzisiejszej rozmowie telefonicznej. Kobiety mają tendencję do oczekiwania na nagrodę, która im się należy. Pracują ciężko, są sumienne, sądzą więc, że ktoś to zauważy i nałoży im na głowę metaforyczny diadem. Tymczasem wspominana bohaterka filmu „Joy” mówi „Świat nie jest ci nic winien”. To, na czym ci zależy, musisz sobie wziąć sama.
Wiele kobiet zaczyna planować swój biznes, wychodząc z założenia, że to, czego one potrzebują, potrzebuje połowa populacji. W psychologii społecznej taki mechanizm nazywa się efektem fałszywej powszechności. Potem okazuje się, że nikt nie jest zainteresowany Twoją usługą, czy produktem. Rozwiązaniem jest wyjście ponad swoje potrzeby, rozmawianie z ludźmi, pytanie ludzi, wejście w cudze buty i odpowiedzenia na pytanie „Jakie są ich potrzeby i jak ja mogę je zaspokoić?”
Nie dalej jak dwa dni temu, rozmawiałam z dziewczyną, która marzy o własnej działalności. Chce pomagać ludziom, bo to takie szlachetne i piękne. Wybaczcie, ale połowa kobiet chce pomagać ludziom, najlepiej za darmo, ale super, gdyby na ich koncie jakimś cudem znalazły się pieniądze na utrzymanie domu i rodziny. Wybaczcie, ale to mrzonka. Nawet fundacje muszą mieć plan biznesowy, muszą kalkulować zyski i wydatki, aby przetrwać. Wszystkie instytucje charytatywne są także przedsiębiorstwami, które muszą zapewnić sobie obroty. Jeśli nie potrafisz sprzedawać, nie planuj biznesu. Jeśli wiesz, że posiadasz coś wartościowego do zaoferowania (jako produkt albo usługę), ludzie chętnie za to zapłacą.
Zarządzanie domem, społecznością i swoim biznesem to umiejętność wywierania odpowiedniego wpływu na innych. Wpływ ma się zawsze. Nieustannie oddziałujesz na innych. Sekret ludzi, którzy odnieśli sukces, budując swoje biznesy leży właśnie w wywieraniu odpowiedniego, pozytywnego wpływu na innych. Pierwszy krok, to zrozumieć, że się go ma. Ciekawy artykuł? Masz dużo przemyśleń? Chętnie przeczytam, jakie Ty masz doświadczenia biznesowe. Czekam na komentarze poniżej 🙂 Do napisania! Klaudia