Jedna z anegdot o Albercie Einsteinie dotyczy egzaminu, który fizyk przeprowadził dla grona swoich studentów. W trakcie egzaminu, jeden z piszących zwrócił profesorowi uwagę: – Panie profesorze, pytania na tegorocznym egzaminie były takie same jak w latach poprzednich! – To prawda – powiedział Einstein – lecz w tym roku odpowiedzi są inne.

Czyż możemy tę regułę, dotyczącą w owym czasie nowych odkryć z zakresu fizyki, potraktować jako zasadę życiową? Oczywiście. W końcu cały czas czegoś dowiadujemy się o sobie.
Człowiek jest dziwnym konstruktem. Z jednej strony pragniemy wolności, między innymi wolności wyboru, ale gdy tej wolności jest za dużo, czujemy się zagubione. Łatwiej dokonać wyboru i podjąć decyzję, gdy masz przed sobą dwie lub trzy opcje niż piętnaście, albo dwadzieścia. Nic tak nie przyspiesza decyzji, jak „ostatnia szansa”. Jakkolwiek dobrze znasz mechanizm reguły niedostępności, ciężko się jej oprzeć. Cenimy najbardziej to, czego mieć nie możemy. Lekarze zabronili Einsteinowi palenia, ale uczony nie potrafił sie wyrzec tego nałogu. – Która to z kolei dziś fajka? – pyta stroskana żona. – Pierwsza. – Jak to pierwsza? Przecież przed chwilą widziałam… – No, wiec druga. – Wykluczone. Co najmniej czwarta – nie daje za wygraną żona. – Ależ moja droga – śmieje się Einstein. – Przecież mi nie wmówisz, że jesteś w matematyce mocniejsza ode mnie.
Na początku naukowej kariery Alberta Einsteina pewien dziennikarz spytał panią Einstein, co myśli o swoim mężu. – Mój mąż to geniusz! On umie robić absolutnie wszystko, z wyjątkiem pieniędzy. Paradoks polega na tym, że motywacja finansowa w kontekście rzeczy, które lubimy obniża poziom radości związanych z ich wykonywaniem. Na przykład, jeśli dzieci są wynagradzane za swoje pasje – malowanie, budowanie z klocków, to przestają lubić tę czynność. Już nie mówiąc o sprzątaniu… Ta sama zasada dotyczy dorosłych. To wielki paradoks, jednak nie ma co się użalać. Może warto robić swoje, a do sprzedaży i negocjacji zatrudnić osobistego menedżera? Albo męża.
Einstein, kiedy był studentem, nie był zbyt lubiany przez profesorów. Pewnego razu jeden z nich zwrócił się drwiąco do niego: – Jak pan sądzi, czy skutek może wyprzedzać przyczynę? – Może – odparł Einstein – na przykład taczki popychane przez człowieka. W psychologii motywacji, mamy do czynienie z dziesiątkami procesów, które aż trudno wymienić. Robimy coś, by podtrzymać swój spójny wizerunek lub potwierdzić swoją wartość. Robimy coś, by uciec od tego, co przykre lub dążyć do tego, co przyjemne. Robimy coś, bo się nas o to prosi albo unikamy czegoś, bo się nam każe. Robimy coś z poczucia winy lub unikamy, by nie czuć wstydu. Ulegamy innym, sądząc, że odwzajemniamy dobro, tymczasem sam Tołstoj pisał: „Nie kochamy ludzi tak bardzo za dobro, którym oni nas obdarzyli, ale za dobro, którym my obdarzyliśmy ich”. Być może więc pewne rzeczy robimy nie dlatego, że w to wierzymy, tylko wierzymy, bo to robimy?
Zapytano pewnego razu Einsteina, w jaki sposób pojawiają się odkrycia, które przeobrażają świat. Wielki fizyk odpowiedział: – Bardzo prosto. Wszyscy wiedzą, że czegoś zrobić nie można. Ale przypadkowo znajduje się jakiś nieuk, który tego nie wie. I on właśnie robi odkrycie. Czasem to, co nas najbardziej ogranicza, to przekonania. Wierzymy w to, w co wierzą inni. Robimy to, co robią inni. Cialdini nazwał to dowodem społecznym. Najdalej jednak idą ci, którzy wyznaczają własną ścieżkę, a nie podążają za tłumem.
Pewnego razu Einstein odwiedzając fryzjera spotkał małego chłopca. Chłopiec płakał. Einstein zapytał się chłopca dlaczego płacze. Ten stwierdził, iż zgubił pieniądze i nie może skorzystać z usług fryzjera. Naukowiec postanowił dać chłopcu pieniądze, aby ten mógł się ostrzyc. Chłopak popatrzył się przez chwilę na naukowca, a w szczególności na jego długie, rozczochrane włosy (które były właściwie “wizytówką” Einsteina) i powiedział: – Nie dziękuję, niech pan sobie zatrzyma pieniądze, panu są one bardziej potrzebne niż mnie. Są różne rodzaje motywacji. David Pink autor bestsellerowej książki „Drive”, wyróżnił trzy rodzaje motywacji: Motywacja 1.0 – instynkty, motywacja płynąca z chęci przetrwania nas jako gatunku, potrzeba jedzenia, picia, prokreacji. Motywacja 2.0 – kij i marchewka; działanie wynikające z chęci uniknięcia kary lub uzyskania nagrody. Motywacja 3.0 – (trzeci popęd „Drive”) wewnętrzne zadowolenie z samego działania, energia jest wyzwalana w momencie fizycznej lub umysłowej aktywności, płynie z ludzkiej potrzeby tworzenia, kreowania. Ostatnio pojawia się także określenie „porn motivation”, w wolnym tłumaczeniu motywacja porno, „pompowania się” – inspirującymi cytatami, emocjonującymi treściami, podniosłą mową. Nie chcę być hipokrytką. Sama ją uprawiam. Nie jest ona zła, ale to doraźna forma. Użyteczna przed wybranymi wydarzeniami, wyzwaniami. Motywacja „pompowania się” jest tak dobra „od czasu do czasu”, jak shopping. Czasem dobrze się pobudzić, dobrze się zainspirować, „ubrać” w coś nowego, ale shopping nie zastąpi codziennego poczucia szczęścia – wbrew twierdzeniu, że „jeśli zakupy nie czynią cię szczęśliwą, chodzisz do złych sklepów”.
Nazwa „Motywacja 4.0” to mój wymysł. Nic, co nie zostało już odkryte. Motywacja 4.0 to odnalezienie swoich „driverów” (czyli tego, co Cię pcha do przodu), ale z zachowaniem wewnętrznej spójności i balansu według coachingu nowej generacji.
Pozwolę sobie skończyć dzisiejszy wpis kilkoma pytaniami:
Poślij artykuł dalej w świat jeśli Ci się spodobało 🙂 Trzymaj się!
Klaudia
P.S. Jeśli spodobał Ci się ten artykuł koniecznie zapisz się na SPECLISTĘ. Nie przegap ciekawych wpisów (box do zapisów znajdziesz na samym dole tej strony). 🙂