11/02/2015

Stoisko z owocami i przekonaniami.

Klaudia Pingot
Zapisz się na newsletter i otrzymuj specnewsy

Szłam ulicą za młodym facetem, który kopnął właśnie śmietnik. Śmietnik nie poczuł się z tym źle. Mógł być kopany, a i tak nie brał tego do siebie.

Miał też totalny dystans do bycia śmietnikiem. Szkoda, że ludzie nie potrafią być tak zdystansowani jak wszystkie śmietniki. Jest takie ćwiczenie w niektórych systemach terapeutycznych, które polega na wyobrażaniu sobie, że jesteś śmietnikiem, drzewem, psią kupą, wszystko po to, by zdystansować się do siebie i świata. Z głowy faceta wychodził dymek myśli. Na dymku napisane było – „wszystkie kobiety to zołzy”. A więc miał przekonanie, że wszystkie kobiety to zołzy?! „Biedaczek” – pomyślałam. A potem moja inna część pomyślała – „Prorok!”. Zaczęłam rozważać, czy to ja myślę, czy może jakieś systemy wdojonych mi przekonań na temat facetów i kobiet. „Wdojone?” – co to mi za słowo przyszło do mojej przeciętnej łepetynki… Jakieś neologizmy niezrozumiałe. Co by Freud powiedział? Myśl „Biedaczek” miała barwę głosu mojej mamy. Myśl „Prorok” zdecydowanie należała do mojego byłego szefa, który nienawidził kobiet. Zatem czy to ja na pewno myślę? Czy może jestem „myślana”? Tak powstają przekonania. One wcale nie są nasze, są nam zaprogramowane! Istny Matrix!

Przekonania tworzą się na różne sposoby.

Są przekonania długodystansowe, świadome i konsekwentne – możemy je nazwać „Maratończykami”. Są przekonania ukryte pod kołderką kontroli, nieświadome, wypierane. Możemy je nazwać „Szpiegami z krainy deszczowców”.  Podobno nieświadome przekonania wyłażą wtedy, gdy przestajemy się kontrolować. Na przykład, jak ktoś jest w emocjach, albo po alkoholu. Przekonania ujawniają się też w zautomatyzowanym działaniu lub natrętnych myślach. Jeśli ktoś ma dużą świadomość siebie i dużą akceptacje dla siebie, to w emocjach, czy nawet po pijaku będzie zachowywał się tak samo, jak pod totalną kontrolą. Wówczas nawet nie musi się kontrolować. Nie marnuje dużo energii na chowanie i tłumienie tego, czego nie akceptuje. Jak ktoś musi dużo chować i kontrolować, to zaczyna się obżerać, kompulsywnie ćwiczyć, zalicza totalnego doła, choruje, ma raka. Taka prawda. Ludzi, którzy dużo tłumią, można nazwać tłumikami! Żarcik. Szłam dalej za tym facetem, ale bez intencji śledzenia go. To był zupełny przypadek, że szłam w tym samym kierunku. Przypadki nie istnieją – powiedział mi jeden z chóru moich głosów, który zafałszował wysokim C. Za winklem stało stoisko ze świeżymi owocami i kolorowymi słoikami w postaci chmurek. Osobliwy kształt słoików przykuwał uwagę. Sprzedawczyni krzyknęła temu facetowi, że sprzedajesz owoce i przekonania. Zdrowe i słodkie. Zaprosiła go ciepłym, słodkim głosem. Machnął na nią ręką. Nie skorzystał. Ja za to podeszłam zaciekawiona. Poprosiłam pół kilo jabłek i litr słodkich przekonań na temat ludzi, bo uzmysłowiłam sobie, że mój były szef popsuł mi przekonania w tym temacie. Podobnie jak rodzice, szkoła i telewizja. Sprzedawczyni odmówiła. Powiedziała, że sceptykom nie sprzedaje. Zaczęłam się kłócić z  nią, że ja chcę i potrzebuję. Towar niedostępny staje się towarem pożądanym. Ona mi na to, jak zdarta płyta, że sceptykom nie sprzedaje. Zapytałam po czym poznaje, że ja sceptyczna. Powiedziała, że po zaciśniętych ustach. Ciało jest zewnętrzną reprezentacją myśli, jakie  sobie nosimy. Powiedziała, abym wróciła za pół roku, ale mam żyć innym życiem niż żyłam do tej pory. Kazała mi poznawać nowych ludzi, bawić się, pracować, robić rzeczy dumne i ważne. Posłuchałam. Było to trudne. Zmagałam się długo z tym zadaniem, ale dałam radę. Gdy przyszłam po pół roku i poprosiłam o nowe przekonania, powiedziała mi, że już nie potrzebuję. Umysł bardziej się otworzył a usta już nie były zaciśnięte. Nawet zmarszczek miałam mniej. Podziękowałam jej. Zrozumiałam lekcję, jak doświadczenia zmieniają człowieka. Są dwa sposoby na zmianę przekonań. Pierwszy to zwątpienie w to, co wiem i wiara w to, czego jeszcze nie doświadczyłam. Drugi to czyste doświadczenie. Gdy jest doświadczenie, to już wiara nie potrzebna. Najpierw my tworzymy przekonania, potem przekonania tworzą nas. Nie ma pigułki, która sprawiłaby, że przekonanie ustanie jak ból głowy. Szukałam dobrej metafory określającej zmianę przekonań. Pomyślałam o ciężkiej pracy, ale to w ogóle nie pasuje. Przyszedł mi w końcu do głowy koncept podróży. Podróż jest dobrą metaforą. Im więcej doświadczasz, tym więcej widzisz, poszerzasz horyzonty a wtedy rozumiesz, że prawda o sobie, innych i świecie zależy od etapu podróży. Klaudia