Chcę Cię zabrać w podróż. Podróż niezaplanowaną, pełną przemyśleń. Może już ją znasz, a może wciąż jest przed Tobą? Opowiem Ci, jak ja zresetowałam się moją podróżą.
Nasze życie wydaje się być z grubsza przewidywalne. Większość z nas ma określony harmonogram dnia, tygodnia, miesiąca. Po intensywnym roku funkcjonowania na wielu obszarach życia, każdy potrzebuje chwili wytchnienia. I gdy tylko z naszych ust wybrzmi pytanie “gdzie wyjechać na urlop?”, to wraz z nim zaczynamy odpływać w lekki niebyt. Oczami wyobraźni widzimy słoneczne plaże, górskie szlaki czy zwyczajną sielskość i anielskość polskiej wsi. Podróż to nowe doznania, dzięki odkrywaniu nowych miejsc, poznawaniu ludzi, kosztowaniu nowych smaków. Co daje podróżowanie, co wnosi do życia?
Rodzaj przeżyć zależy od tego, czy podróżuje się z kimś, czy samemu. Ciężko usłyszeć siebie, gdy wokół jest wiele bodźców. Nie każdy ma umiejętność “wyłączenia się” i zatopienia w swoich myślach tu i teraz. Czasami jest to nawet niemożliwe, szczególnie, gdy jest się w towarzystwie znajomych, którzy postanowili właśnie opowiedzieć ci jakąś niesamowitą historię albo zagrać partyjkę w brydża. Wyjeżdżamy dokądś, ale często też wyjeżdżamy od czegoś/od kogoś. Zmiana otoczenia, to nie tylko fizyczne przekraczanie granicy miasta czy państwa. To też często zmiana mentalna, bo podróż sprzyja, by przemyśleć to, na co w codziennym zabieganiu nie ma czasu. Potrzebujemy zmiany naszych życiowych slajdów, które codziennie wyświetlają nam się przed oczami: dom, praca, szkoła, dzieci… Życiowe slajdy, to te same osoby, które codziennie mijamy na ulicy, to ludzie, z którymi jedziemy rano windą, bo przecież większość wychodzi z domu o podobnej godzinie, by zdążyć gdziekolwiek…
Ostatnio dużo rozmyślałam i czytałam o samotnych podróżach. Zawsze podziwiałam dziewczyny, które ruszają samotnie w najdalsze zakątki świata. Jest sporo grup podróżniczych na FB, dzięki którym możemy poniekąd eksplorować te miejsca. Przyznaję i mnie marzyła się taka podróż, niekoniecznie samotnie po Azji, przecież tyle nieznanych miejsc jest w naszym pięknym kraju. Zobaczyć je, poczuć nowe emocje. Moja natura samotnika odzywała się coraz silniej. Odkładałam tę decyzję na tyle długo, że któregoś dnia los zadecydował za mnie. Pomijając szczegóły – byłam ja i góry. Pierwszym uczuciem była niepewność, lekka obawa. I ten głos z tyłu głowy, który podpowiadał: “A może zadzwonić po kogoś, może ktoś tu jest akurat? Może jedzie…? Gdzie ty sama w górach będziesz!?” Za chwilę jednak przyszło olśnienie. „To jest przecież moment, kiedy możesz doświadczyć tego, czego od dawna chcesz. Przestań wymiękać!” – myślałam.
Po przełamaniu wewnętrznego oporu otworzyłam się przed nieznanym i odkryłam wiele zalet. Samotna podróż, to czas, by zrobić plan na “jutro” albo wywrócić go o 180 stopni. Jest to moment, kiedy podróżujemy przede wszystkim w głąb siebie samego. Po oswojeniu strachów związanych z samotnym podróżowaniem człowiek staje się bardziej otwarty na innych, nagle rozmowy z zupełnie obcymi ludźmi zapadają głęboko w pamięć, nieznany człowiek obok jest konkretną postacią. Po codziennym zagonieniu, jakie mamy w ciągu roku, takie zatrzymanie się odkrywa przed nami zupełnie inną rzeczywistość.
Nie sposób nie zauważyć strony technicznej takiej podróży. Nigdy nie miałam problemu z dobrą organizacją, a i tu warto myśleć 2 kroki do przodu. Doceniłam szczególnie, jak samodzielność i swoboda torują drogę – jedziesz/idziesz dokąd chcesz i kiedy chcesz. Robisz wszystko w swoim tempie, a – co ważne – o zmianie planu nie trzeba z nikim dyskutować. 😉 Warto jednak wziąć pod uwagę plan B, bo awaryjne rozwiązanie zawsze w cenie, kiedy okaże się, że ostatni autobus właśnie odjechał.
Z drugiej jednak strony podczas wakacji trudno o samotność na plaży czy na górskim szlaku, więc to samotne podróżowanie bywa umownym stwierdzeniem. Lubię obserwować ludzi wokół mnie i przyznać trzeba, że różnie z nami jest na tych wakacjach. Nie zawsze jest to okres, który sprzyja nowym wyzwaniom i zacieśnianiu więzi z bliskimi 😉 Niby wypoczęci, wyspani, ale nie dogodzisz każdemu. Szczególnie, gdy jest się w większej gromadzie. Zbyt długie przebywanie rodziców z dziećmi doprowadza do zaskakujących reakcji. Podczas moich górskich wędrówek widziałam niejedną sytuację, kiedy to i rodzice, i dzieci byli na skraju załamania nerwowego. Wiadomo, Polak, jak głodny to zły, a jak zmęczony, to kłótliwy. Byłam świadkiem wielu takich rozmów. Bawiły mnie, zaskakiwały, uczyły 🙂 Dla zobrazowania przytoczę kilka fragmentów.
Co mówi umęczone dziecko na górskim szlaku u podnóża szczytu?
– Ja wracam!
– Nigdzie już nie idę!
– Mam już dość!
– Daleko jeszcze??
– Umrę, jak nie napiję się zaraz wody!
– Daleko jeszcze? A ile to centymetrów??
Co mówi umęczony górskim szlakiem rodzic?
– Nie marudź!
– Powiedziałam koniec z wodą – następne picie na szczycie!
– Przestań piszczeć!
– Idziesz i bez dyskusji!
– Daj proszę dzieciom wody! Niech piją do oporu i idziemy!
– Nie skacz po tych skałach tyle!
– Pamiętaj, że jeszcze będziesz musiał zejść.
– A na górze czekają na nas lody 🙂
– Tak, jutro pójdziemy na dmuchany zamek…
– Nie, nie mogę wziąć Cię na ręce!
– Jak dojdziemy do tego jeziora, to wykąpię się w nim na golasa. Co “tata”, co “tata”? Cały rok na to czekałem!
Wkurzamy się na siebie, niecierpliwimy, ale też wspieramy i motywujemy, bo kierunek jest jeden – wejść w końcu na ten szczyt, dojść do celu. To tam schodzi z nas trud całej drogi, jest czas refleksji i zadumy. Piękne widoki idealnie temu sprzyjają. Jesteśmy w stanie znieść każdą niewygodę, największy upał czy przeszywające do szpiku zimno, by przeżyć niezapomnianą przygodę.
Też tak masz?
Każda podróż uczy – ta w grupie – zrozumienia i cierpliwości wobec innych, ta w pojedynkę – pogłębia percepcję wrażeń, miejsc i ludzi. Dzisiaj wiem, że z pewnością ją powtórzę. Tym razem nie zdając się na los.
Joanna Jankowiak (Joanka Janko) – humanistka z wykształcenia i z urodzenia. Koordynatorka zadań specjalnych. Niestrudzona adeptka rozwoju osobistego. Fanka filmów dokumentalnych i absurdalnego, surrealistycznego humoru. Po godzinach zgłębia arkana sztuki flamenco.