Temat ten noszę w sobie od kilku miesięcy. Przetaczał się przez moje życie i jak bumerang powracał. Balonik napełniał się powoli informacjami, emocjami, wrażeniami, przemyśleniami. Sprawa dotyczy związków. Temat równie ważny co całkiem dobrze wyeksploatowany.
Dlaczego zatem chcę o tym pisać?
Napewno nie dlatego, że uważam się za ekspertkę w tej dziedzinie, choć wiele doświadczałam w tym temacie. Trochę dlatego, że chcę siebie upewnić w przekonaniu, że trwały szczęśliwy związek jest możliwy. Ostatnio odnoszę wrażenie, że wokół mnie same kryzysy, rozwody, przemoc. Trochę dlatego, że temat ten jest dość mocno obecny wśród moich znajomych przyjaciół i klientów. Ale też dlatego, że wydaje mi się on niezwykle ważny, a zbyt często sprowadzany do prostych porad w stylu „związek trzeba pielęgnować”, „w związku trzeba się nieustannie zaskakiwać”. Te porady są jak najbardziej właściwe, tylko że w moim odczuciu niewystarczające i często prowadzące na manowce, ponieważ dotykają zaledwie warstwy wierzchniej związku, pomijając całkowicie fundamenty. Kiedyś pracowałam z młodym mężczyzną, który nie potrafił stworzyć relacji z dziewczyną. Dość szybko zrażał je do siebie, choć był miłym i bardzo dobrze wychowanym chłopakiem. Okazało się, że jednym z problemów była nieszczerość. Gdzieś kiedyś usłyszał, przeczytał, że dziewczynom trzeba mówić komplementy, zabiegać o nie. Niestety nie wiedział, że aby komplement zadziałał powinien być szczery. Bo szczerość jest jednym z filarów zdrowego związku. Gdy mówił dziewczynie, że ładnie wygląda, a tak naprawdę myślał, że tego dnia akurat nieszczególnie, to nic dziwnego, że dziewczyna to wyczuwała. Warunkiem zaufania jest szczerość!
Tekst ten jest subiektywnym zbiorem mojej wiedzy, doświadczeń i przemyśleń. Może się z nimi zgadzasz, a może masz odmienne zdanie, chętnie je poznam. Podziel się nim w komentarzu. Mam jednak szczerą nadzieję, że weźmiesz z niego coś dla siebie.
Człowiek, jako nieodłączna część przyrody ma naturalną, skłonność do łączenia się w pary. U źródeł tej skłonności leży chęć przedłużenia gatunku. Biologia wyposażyła nas w szereg mechanizmów doboru naturalnego, takich jak wygląd naszego ciała, zapach, tembr głosu, sposób poruszania się. Chcemy czy nie, one wciąż mają na nas wpływ. Jednak wraz z rozwojem gatunku ludzkiego, rozwojem cywilizacji i kultury sytuacja nieco się skomplikowała. Bo przecież człowiek to coś więcej niż biologia. Dziś, dzięki rewolucji seksualnej, obyczajowej, przedłużenie gatunku nie jest jedynym celem człowieka. Co więcej wcale nie musi nim być. Łączymy się w pary z różnych powodów. Z potrzeby bliskości, poczucia bezpieczeństwa, przynależności, prestiżu, obowiązku… Funkcjonujemy w świecie, któremu daleko do prostoty. Stosunkowo łatwo zaspokoić nam podstawowe potrzeby takie jak jedzenie, sen, woda, seks. Mamy jednak jako gatunek ludzki dużo bardziej skomplikowane potrzeby i wymagania wobec siebie i innych. Oprócz instynktu przetrwania mamy też instynkt rozwoju, który pcha nas z jednej strony na wyższe poziomy, z drugiej zaś, może się stać przyczyną wielu komplikacji, nierealnych oczekiwań, rozczarowań, frustracji czy cierpienia. Czy jest zatem możliwe stworzenie dobrego związku w tak skomplikowanym świecie? Na pierwszy rzut oka wydaje się to niezwykle trudne. Rozwody, separacje, przemoc, brak partnerstwa, wzajemnego szacunku, równowagi w związku, wydaje się czymś powszechnym, żeby nie powiedzieć normą. Ha! Czy oby napewno? Być może nasza uwaga skupia się właśnie na tych „nieudanych” związkach a umykają nam te trwałe i szczęśliwe. Bo przecież takie też istnieją. Sama jestem mężatką od 22 lat. Nie jest to związek idealny, ale jest to związek dobry. Bywało różnie, mieliśmy lepsze i gorsze momenty, ale zawsze szliśmy w tym samym kierunku, który wyznaczały nam wspólne wartości. To one pozwoliły nam przeżyć wspólnie tyle lat i pokonywać różne przeszkody. To dzięki nim popełnialiśmy błędy i uczyliśmy się na nich . To jedna z najważniejszych lekcji jakie odrobiliśmy w życiu. Czasem te błędy są bardzo kosztowne. Niektórych błędów można by było uniknąć mając większą samoświadomość już na początku związku.
Gdy wchodząc w związek wiesz co jest dla Ciebie wartością to już bardzo wiele. Gdy znasz wartości swojego partnera to połowa sukcesu. Gdy wasze wartości, przynajmniej te najważniejsze się pokrywają, to już sukces. Funkcjonujemy w życiu na wielu płaszczyznach. Są to między innymi zachowania, przekonania, ludzie którzy nas otaczają, umiejętności jakich nabywamy, role jakie pełnimy, tożsamość którą buduje nasza historia i doświadczenia. Wartości są naszym wewnętrznym kompasem, który pozwala nam iść przez życie w wybranym kierunku (gdybyś chciała je sprawdzić skorzystaj z ćwiczenia Koło wartości). Jedna z moich klientek, młoda dziewczyna była w dwuletnim związku. Wydawało się, że są super parą, tak też myślało o nich otoczenie. Jednak dziewczynę coś mocno w tej relacji uwierało i związek zaczął się sypać. Gdy pojawiła się w głowie myśl o zerwaniu, rozpatrywałyśmy plusy i minusy. Kluczowa okazała się niezgodność na poziomie wartości. Ona chciała małżeństwa, ponieważ była katoliczką, on nieformalnego związku. Ona chciała wychowywać dzieci w duchu katolickim, on był ateistą i nie godził się na to. O ile można sobie wyobrazić, że znajdziemy rozwiązania w kwestii tego jak spędzać wakacje, czy kupić dom czy mieszkanie, jaki samochód będzie najlepszy, o tyle trudno pogodzić ze sobą dwa różne światopoglądy, bo one rzutują na wiele aspektów życia i mocno je komplikują. Gdy jedno w związku chce robić karierę, podróżować niczym nie skrępowane, a drugie pragnie rodziny, dzieci, stabilizacji też trudno znaleźć dobre rozwiązanie i pogodzić te odmienne pragnienia. Nie twierdzę, że jest to niemożliwe. Jest to trudne i warto mieć tego świadomość i przewidywać konsekwencje swoich wyborów.
Pamiętasz film z Julią Roberts „Uciekająca panna młoda”? O dziewczynie, która notorycznie uciekała sprzed ołtarza? Co było tego powodem? Dziewczyna kompletnie nie wiedziała kim jest, czego potrzebuje, co lubi. Wchodząc w związek tak bardzo podporządkowywała się facetowi, że w pewnym momencie uświadomiła sobie, że nawet nie wie jakie lubi jajka. Na twardo, na miękko, sadzone czy może w koszulce. Lubiła te, które lubił jej aktualny facet. Wpadała z jednego związku w drugi, nie dając sobie czasu i przestrzeni aby poznać siebie. Dowiedzieć się kim jest i jakie ma potrzeby. Dlatego nie warto się spieszyć, lepiej dać sobie czas na pobycie z samą sobą, zrozumienie siebie i swoich potrzeb. Można to zrobić będą już w związku. Jest to trudniejsze i wiąże się z ryzykiem, że wasze drogi się rozejdą. Taka para, która stanowi związek dwóch odrębnych jednostek ma większe szanse na przetrwanie, ponieważ będzie umiała stworzyć pewien rodzaj intymności bez zawłaszczania się wzajemnie. Często wydaje nam się, że wchodząc w związek musimy rezygnować z siebie, poświęcić jakąś część siebie dla wspólnego dobra, stać się jednym ciałem i jedną duszą. To droga, która prowadzi donikąd. Paradoksalnie im bardziej dbamy o własne potrzeby i pozwalamy na to partnerowi, tym bardziej związek na tym korzysta. Przyda nam się też efektywna komunikacja. Partner musi wiedzieć czego potrzebujesz by być szczęśliwą i spełnioną. Musi też wiedzieć dlaczego to jest dla ciebie ważne i jakie masz w związku z tą potrzebą oczekiwania. Gdy potrzebujesz co jakiś czas babskiego wypadu, powiedz jasno o tym partnerowi. Wtedy on ma wybór. Jeżeli widzi w tym sens postara się to zaakceptować. Jeżeli nie, może spróbować nakłonić cię do zmiany decyzji . To jednak ty ostatecznie decydujesz jak ważne jest to dla ciebie. Stawiajmy granice, szanujmy swoją życiową przestrzeń, realizujmy swoje pasje i swój potencjał, bo to zwiększa szanse na zdrową wartościową relację. Ale uwaga! Kryje się w tym pewna pułapka. Możemy popaść w drugą skrajność i żyć razem ale osobno. Gdzie zatem jest ta granica? Granicę wyznacza Twój własny komfort, empatia dla partnera oraz szczerość.
Gdy udajesz „dla dobra związku” kogoś kim nie jesteś, narażasz siebie i partnera na rozczarowanie i oczekiwania czasem niemożliwe do spełnienia. Gdy kupujesz sportowe auto to masz prawo oczekiwać, że silnik będzie miał kopa. Gdy jednak po zakupie okaże się, że pod maską zamiast sportowego silnika jest silnik od malucha, to uczucie zawodu i rozczarowania gwarantowane. Taka relacja, zawsze jest skazana w najlepszym wypadku na kryzys. Gdy jesteśmy sobą, istnieje ryzyko że się nie spodobamy i wtedy każdy pójdzie w swoją stronę. To oczywiście bywa bolesne, ale w rezultacie dobre dla nas. Gdy jednak ktoś nas pokocha takimi jacy jesteśmy naprawdę, istnieje spora szansa na szczęśliwy związek.
O niezależności w sensie osobowościowym pisałam wcześniej, w tym punkcie chodzi mi o niezależność nazwijmy to ekonomiczną. Ten punkt dotyczy w głównej mierze kobiet, bo to one najcześciej rezygnują ze swojego rozwoju zawodowego dla związku. Żeby było jasne, szanuję wybór kobiet które na pierwszym miejscu stawiają rodzinę i nie mają potrzeby robienia kariery. Sama przez kilka lat nie pracowałam oddając się całkowicie wychowaniu dzieci i uważam to za najlepszą inwestycję w życiu, jednak zanim to się stało miałam już jakieś wykształcenie i doświadczenie zawodowe. Gdy dzieci stały się mniej absorbujące wróciłam do pracy i do dziś stale się rozwijam. Życie lubi nas zaskakiwać, ale dzięki temu, że mam swoją historię zawodową wiem że poradzę sobie z mężem czy bez. Nawet nie chcę myśleć co czują kobiety opuszczone przez partnerów na skutek tragicznych wydarzeń lub zdrady lub uwikłane w toksyczne relacje w których są zależne finansowo. Mając wykształcenie, jakieś doświadczenie zawodowe, konkretne umiejętności łatwiej odnajdziesz się w trudnej sytuacji. Taka świadomość własnej niezależności daje moc . Uważam, że będąc w związku, nawet jeśli nie musisz zarabiać powinnaś zadbać o swój rozwój, dla własnego dobra. Uważam, że świadomość możliwości polegania na sobie samej jest niezwykle ważna i budująca. Co więcej z moich obserwacji wynika, że nawet gdy partnerzy pragną takiego całkowitego poświęcenia to i tak prędzej czy później krytykują za to kobiety uznając je na przykład za nudne. Kobiety miejmy swoje życie!!! To tylko wzbogaca związek.
Oczywistością jest, że nie da się bez niej zbudować dobrego związku, to ona jest paliwem. Miłość jednak to coś więcej niż „motyle w brzuchu”. Miłość nie jest czarno- biała, ma wiele odcieni. Miłość to nie nie tylko romantyczne uniesienia, to cierpliwość, wyrozumiałość, przyjaźń, umiejętność stawiania granic, czasem ból, cierpienie. Niech za puentę posłuży fragment tekstu piosenki napisany przez Wojciecha Młynarskiego, wykonanej przez znakomitą wokalistkę Agnieszkę Wilczyńską:
„…miłość jest impresjonistą, i ciepło i chłód mieszają się wśród jej barw.
Kolory w tej palecie nieostre są, miłość pięknie z nich korzysta.
Ma nastrój i gest, niepokój w niej jest i czar.”
Na koniec proponuję Ci ćwiczenie. W teorii wiele rzeczy jest oczywistych i stosunkowo prostych. Wprowadzenie ich w życie już znacznie trudniejsze i wymaga od nas zaangażowania i wysiłku. Bez tego jednak nie ma zmiany. Zatem do dzieła!
Weź kartkę papieru, podziel ją na trzy kolumny. W pierwszej wypisz wszystkie, ważne dla Ciebie potrzeby (rozwoju, odpoczynku, relaksu, samorealizacji, uznania, przynależności, bezpieczeństwa…). Zostaw pomiędzy nimi więcej miejsca, przyda się w następnym kroku. W drugiej kolumnie przy każdej z potrzeb napisz w jaki sposób chcesz lub realizujesz tę potrzebę. Na przykład: potrzeba odpoczynku może być zaspokajana poprzez: leżenie na kanapie, oglądanie telewizji, samotny spacer, wyjście do kina, czytanie książki….. Możliwości jest wiele. Opisz w ten sposób kolejne potrzeby. W ostatniej rubryce zastanów się i określ w skali 0-100% na ile dana potrzeba znajduje zaspokojenie w twoim życiu i związku. Daj sobie czas na refleksję. Następnie ją zapisz i zastanów się jaki może być pierwszy krok aby zmienić to co wymaga najpilniejszej zmiany.
Powodzenia!
Jeżeli aktualnie nie jesteś w związku warto wykonać to ćwiczenie, po to by być świadomym swoich potrzeb i stopnia w jakim mamy je zaspokojone w naszym życiu. Gdy zaczniesz budować relację ta wiedza będzie bezcenna.
Zapraszam Cię do wykonania ćwiczenia.